2 listopada 2013

Rozdział 12

- Paula, gdzie ty chcesz mnie zabrać?
            Pierre jęczał tak już od dobrych piętnastu minut. Miałam ochotę zatrzymać się i coś mu zrobić, ale uparcie brnęłam przed siebie. Zostawiłam moją przyjaciółkę samą na tej hali. Cóż, nie mieszkałyśmy daleko. Miałam nadzieję, że jakoś trafi do domu. Była przecież dorosłą dziewczynką. Poza tym to ona mnie prosiła bym podeszła do Pujola. Musiała teraz jakoś z tym żyć i nie mogła mieć do mnie pretensji.
- Cicho bądź, bo jeszcze chwila, a nie będzie żadnego pocieszania – warknęłam, spoglądając wymownie na mojego wilkołaka. Odniosłam wrażenie, iż przez krótką chwilę, na ułamek sekundy, kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu. – Nie, zboczeńcu. Nie to mam na myśli.
            W Kielcach było wiele miejsc, do których lubiłam chodzić w chwilach, kiedy moje życie nie układało się w taki sposób, jak powinno. Od zawsze byłam dziewczyną z problemami, która wątpiła w siebie oraz swoje umiejętności. Pragnęłam być kimś wyjątkowym, a nie jedną z wielu. Nie potrafiłam akceptować porażek. Nie umiałam przejść nad nimi do porządku dziennego. Po kolejnym zawalonym kolokwium kierowałam się więc w stronę mojej ulubionej kawiarni, gdzie serwowali chyba najlepszą gorącą czekoladę w całej Polsce. To właśnie tam zabrałam Pujola.
- Co to jest? – Zapytał siatkarz pogardliwie, przyglądając mi się przy tym uważnie. – Paula, ja na serio nie mam zamiaru siedzieć z tobą w jakiejś kawiarni i…
- Chociaż raz przestań gadać, dobrze?
            Szkoda, że Pierre nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo potrafi być irytujący. W takich chwilach zdecydowanie bardziej wolałabym siedzieć teraz w jednym pokoju z moim bratem albo Nelą. Ta dwójka to dopiero potrafi dać nieźle w kość. Narzekają dosłownie na wszystko. A to, że jest zbyt gorąco na dworze, albo za zimno. Deszcz pada, czy świeci słońce. Ludzie są nazbyt mili lub nieuprzejmi. Im się nie dogodzi, a jeśli Pujol ma być właśnie taki jak oni, to może już na starcie powinnam dać sobie spokój?
            U blondwłosej kelnerki o imieniu Ania zamówiłam dwie gorące czekolady z piankami. Nic nie poprawia przecież humoru lepiej, jak dawka słodyczy.
- Wiesz, że czekolada to afrodyzjak?
- Pierre, czy ty przez dwadzieścia cztery godziny na dobę myślisz tylko o jednym?
            Potwierdzające skinienie głową tylko potwierdziło moje obawy. Wolałam nawet nie próbować wkradać się w ten jego typowo francuski umysł.
            Po dwudziestu minutach niezobowiązującej rozmowy (temat siatkówki skrzętnie omijany) przyszedł czas na poważne tematy. Wcale nie byłam zaskoczona kiedy mój wilkołak chciał wiedzieć, czy w dalszym ciągu pragnę tylko zemścić się na moim byłym. Sama już nie wiedziałam czego chce. Przywykłam zbyt szybko do myśli, że Pierre będzie moim chłopakiem, ale czy mieliśmy jakąś przyszłość? On był Francuzem oraz całkiem niezłym siatkarzem. Z całą pewnością nie widzi swojej przyszłości jedynie w kieleckim zespole. Ja natomiast chciałam w spokoju ukończyć studia i znaleźć jakąś pracę. Naszych dwóch światów najwyraźniej nie można było ze sobą pogodzić.
- Nie będziemy o tym teraz rozmawiać – zdecydowałam stanowczo, wbijając przy tym widelec w kawałek czekoladowego sernika. – Nie mogę opowiadać o swoich uczuciach pod wpływem chwili.
- Ja bym mógł – mruknął Pierre, wbijając zawiedzione spojrzenie w stół. – Paula, jesteś cudowną dziewczyną i uwierz mi, że nie chciałbym ciebie stracić. Kiedy godziłaś się na ten szalony układ nie przypuszczałem nawet, iż jeszcze kiedyś ktoś mnie tak zauroczy.
            Śmiać się, czy płakać? Trudno było mi jednoznacznie określić to, co czułam w tamtej chwili. Chociaż… wiem! Po pierwsze: chciałam uciec. Opamiętując się w ostatniej chwili zdecydowałam się na kilka głębokich wdechów. To, że ktoś mnie już kiedyś zranił nie oznaczało, iż każdy inny facet będzie chciał postąpić w ten sam sposób. Pierre w swoim życiu przeszedł wystarczająco, by nie zawieść kolejnej dziewczyny, prawda? Traktował mnie jako swoiste odkupienie. Nie ocalił ukochanej przed popełnieniem samobójstwa, ale tym razem mu się udało.
- Myślę, że ciągle myślisz o niej. – Pierre posłał mi pytające spojrzenie. – O tej, której nie zdołałeś ocalić. O tej, która cię zawiodła. Oceniasz mnie oraz swoje uczucia pod wpływem tego, co działo się w przeszłości. To chyba nie ma sensu…
            Dopiero, gdy wypowiedziałam te wszystkie, niepotrzebne słowa zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam. Pujol wyglądał nie tylko na wstrząśniętego, ale również na wściekłego. Dotknęłam czułego punktu. Zabolało. A miała to być tylko przyjemna chwila spędzona na piciu czekolady.
- Przepraszam – szepnęłam, podnosząc się z miejsca.
            Nie próbował mnie zatrzymywać. Zabolało nie tylko jego. Gdyby rzeczywiście coś do mnie czuł, coś prawdziwego, powinien natychmiast zaprzeczyć moim słowom. Nie pogodził się jeszcze z przeszłością. Ja również. Nasze odmienne historie znów nie potrafiły się ze sobą przepleść. Byliśmy zupełnie inni – taka prawda.
            Niebo zaniosło się ciemnymi, deszczowymi chmurami. Nie przejęłam się pierwszymi kroplami. Nie zauważyłam nawet, kiedy rozpadało się na dobre. Wracałam do domu, opatulona w bluzę Pierra. W dalszym ciągu intensywnie pachniała jego perfumami. Westchnęłam cicho. Płakałam. Słone łzy mieszały się z kroplami deszczu. To była niemal ulotna, ale piękna chwila. Tych kilka tygodni, które spędziliśmy razem sprawiło, że stałam się zupełnie inną osobą. Zauważyła to nie tylko Nela, ale również mój nieco nieogarnięty braciszek. Pierre miał na mnie dobry wpływ i wzajemnie. Tak przynajmniej twierdził Xavier.
            Ktoś chwycił mój nadgarstek, zaciągnął w bramę pobliskiej kamienicy i nim zdążyłam zacząć krzyczeć, wpił się zachłannie w moje usta. Nie mogłam się mylić. To mógł być mój wilkołak. Nikt inny. Wczepiłam palce w jego bujne włosy, upajając się tym namiętnym pocałunkiem.
- Nie zostawiaj mnie Paula – szepnął w chwili, kiedy ja próbowałam złapać oddech. – Nie będę w stanie zapomnieć o przeszłości, ale ty nie jesteś nią. Prawie nic was ze sobą nie łączy. Ty jesteś po prostu… Paula. Paula Kurek. Nie chcę nic więcej.
- Och Pierre.
            Nie powiedział, że mnie kocha. Nie oczekiwałam tego, skoro sama nie byłam w stanie określić własnych uczuć. Chciałam tylko wiedzieć, że mu na mnie zależy. Nic więcej.

- Chodźmy do domu.

6 komentarzy:

  1. Nigdy się nie zapomni o przeszłości, najważniejsze to po prostu się z nią pogodzić.
    Dla Pierre to trudna sytuacja, tak jak dla Pauli, ale grunt, że im na sobie zależy. : )
    Świetny rozdział.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam. ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. super ;) czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O przeszłości nie da się zapomnieć. Ona zawsze będzie, gdzieś tam głęboko w pamięci, bez względu na to ile czasu upłynie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oboje mają za sobą skomplikowaną przeszłość. Oczywiście było by łatwiej gdyby tak nie było, ale było by też nudno. Jestem nawet przekonana że ani jedno ani drugie by wtedy w to nie brnęło daje. Cóż kiedyś może zapomną ,a może samo zbudują sobie wspólną teraźniejszość a może i przyszłość :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze mówiąc ja się bałam o uczucia Pierre'a. Też mi się wydaje, że on niekoniecznie kocha Paulę tylko tak trochę utożsamia ja ze swoją byłą. Ale z drugiej strony nie ma nic na zawołanie. Wydaje mi się, że im nawzajem na sobie zależy i w sumie oboje to dziś udowodnili.

    OdpowiedzUsuń