- Paula, gdzie ty chcesz mnie
zabrać?
Pierre
jęczał tak już od dobrych piętnastu minut. Miałam ochotę zatrzymać się i coś mu
zrobić, ale uparcie brnęłam przed siebie. Zostawiłam moją przyjaciółkę samą na
tej hali. Cóż, nie mieszkałyśmy daleko. Miałam nadzieję, że jakoś trafi do domu.
Była przecież dorosłą dziewczynką. Poza tym to ona mnie prosiła bym podeszła do
Pujola. Musiała teraz jakoś z tym żyć i nie mogła mieć do mnie pretensji.
- Cicho bądź, bo jeszcze chwila,
a nie będzie żadnego pocieszania – warknęłam, spoglądając wymownie na mojego
wilkołaka. Odniosłam wrażenie, iż przez krótką chwilę, na ułamek sekundy,
kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu. – Nie, zboczeńcu. Nie to mam na myśli.
W
Kielcach było wiele miejsc, do których lubiłam chodzić w chwilach, kiedy moje
życie nie układało się w taki sposób, jak powinno. Od zawsze byłam dziewczyną z
problemami, która wątpiła w siebie oraz swoje umiejętności. Pragnęłam być kimś
wyjątkowym, a nie jedną z wielu. Nie potrafiłam akceptować porażek. Nie umiałam
przejść nad nimi do porządku dziennego. Po kolejnym zawalonym kolokwium
kierowałam się więc w stronę mojej ulubionej kawiarni, gdzie serwowali chyba
najlepszą gorącą czekoladę w całej Polsce. To właśnie tam zabrałam Pujola.
- Co to jest? – Zapytał siatkarz
pogardliwie, przyglądając mi się przy tym uważnie. – Paula, ja na serio nie mam
zamiaru siedzieć z tobą w jakiejś kawiarni i…
- Chociaż raz przestań gadać,
dobrze?
Szkoda,
że Pierre nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo potrafi być irytujący. W
takich chwilach zdecydowanie bardziej wolałabym siedzieć teraz w jednym pokoju
z moim bratem albo Nelą. Ta dwójka to dopiero potrafi dać nieźle w kość.
Narzekają dosłownie na wszystko. A to, że jest zbyt gorąco na dworze, albo za
zimno. Deszcz pada, czy świeci słońce. Ludzie są nazbyt mili lub nieuprzejmi.
Im się nie dogodzi, a jeśli Pujol ma być właśnie taki jak oni, to może już na
starcie powinnam dać sobie spokój?
U
blondwłosej kelnerki o imieniu Ania zamówiłam dwie gorące czekolady z piankami.
Nic nie poprawia przecież humoru lepiej, jak dawka słodyczy.
- Wiesz, że czekolada to
afrodyzjak?
- Pierre, czy ty przez
dwadzieścia cztery godziny na dobę myślisz tylko o jednym?
Potwierdzające
skinienie głową tylko potwierdziło moje obawy. Wolałam nawet nie próbować
wkradać się w ten jego typowo francuski umysł.
Po
dwudziestu minutach niezobowiązującej rozmowy (temat siatkówki skrzętnie
omijany) przyszedł czas na poważne tematy. Wcale nie byłam zaskoczona kiedy mój
wilkołak chciał wiedzieć, czy w dalszym ciągu pragnę tylko zemścić się na moim
byłym. Sama już nie wiedziałam czego chce. Przywykłam zbyt szybko do myśli, że
Pierre będzie moim chłopakiem, ale czy mieliśmy jakąś przyszłość? On był
Francuzem oraz całkiem niezłym siatkarzem. Z całą pewnością nie widzi swojej
przyszłości jedynie w kieleckim zespole. Ja natomiast chciałam w spokoju
ukończyć studia i znaleźć jakąś pracę. Naszych dwóch światów najwyraźniej nie
można było ze sobą pogodzić.
- Nie będziemy o tym teraz
rozmawiać – zdecydowałam stanowczo, wbijając przy tym widelec w kawałek czekoladowego
sernika. – Nie mogę opowiadać o swoich uczuciach pod wpływem chwili.
- Ja bym mógł – mruknął Pierre,
wbijając zawiedzione spojrzenie w stół. – Paula, jesteś cudowną dziewczyną i
uwierz mi, że nie chciałbym ciebie stracić. Kiedy godziłaś się na ten szalony
układ nie przypuszczałem nawet, iż jeszcze kiedyś ktoś mnie tak zauroczy.
Śmiać
się, czy płakać? Trudno było mi jednoznacznie określić to, co czułam w tamtej
chwili. Chociaż… wiem! Po pierwsze: chciałam uciec. Opamiętując się w ostatniej
chwili zdecydowałam się na kilka głębokich wdechów. To, że ktoś mnie już kiedyś
zranił nie oznaczało, iż każdy inny facet będzie chciał postąpić w ten sam
sposób. Pierre w swoim życiu przeszedł wystarczająco, by nie zawieść kolejnej
dziewczyny, prawda? Traktował mnie jako swoiste odkupienie. Nie ocalił
ukochanej przed popełnieniem samobójstwa, ale tym razem mu się udało.
- Myślę, że ciągle myślisz o
niej. – Pierre posłał mi pytające spojrzenie. – O tej, której nie zdołałeś
ocalić. O tej, która cię zawiodła. Oceniasz mnie oraz swoje uczucia pod wpływem
tego, co działo się w przeszłości. To chyba nie ma sensu…
Dopiero,
gdy wypowiedziałam te wszystkie, niepotrzebne słowa zdałam sobie sprawę z tego,
co zrobiłam. Pujol wyglądał nie tylko na wstrząśniętego, ale również na
wściekłego. Dotknęłam czułego punktu. Zabolało. A miała to być tylko przyjemna
chwila spędzona na piciu czekolady.
- Przepraszam – szepnęłam,
podnosząc się z miejsca.
Nie
próbował mnie zatrzymywać. Zabolało nie tylko jego. Gdyby rzeczywiście coś do
mnie czuł, coś prawdziwego, powinien natychmiast zaprzeczyć moim słowom. Nie
pogodził się jeszcze z przeszłością. Ja również. Nasze odmienne historie znów
nie potrafiły się ze sobą przepleść. Byliśmy zupełnie inni – taka prawda.
Niebo
zaniosło się ciemnymi, deszczowymi chmurami. Nie przejęłam się pierwszymi
kroplami. Nie zauważyłam nawet, kiedy rozpadało się na dobre. Wracałam do domu,
opatulona w bluzę Pierra. W dalszym ciągu intensywnie pachniała jego perfumami.
Westchnęłam cicho. Płakałam. Słone łzy mieszały się z kroplami deszczu. To była
niemal ulotna, ale piękna chwila. Tych kilka tygodni, które spędziliśmy razem
sprawiło, że stałam się zupełnie inną osobą. Zauważyła to nie tylko Nela, ale
również mój nieco nieogarnięty braciszek. Pierre miał na mnie dobry wpływ i
wzajemnie. Tak przynajmniej twierdził Xavier.
Ktoś
chwycił mój nadgarstek, zaciągnął w bramę pobliskiej kamienicy i nim zdążyłam
zacząć krzyczeć, wpił się zachłannie w moje usta. Nie mogłam się mylić. To mógł
być mój wilkołak. Nikt inny. Wczepiłam palce w jego bujne włosy, upajając się
tym namiętnym pocałunkiem.
- Nie zostawiaj mnie Paula –
szepnął w chwili, kiedy ja próbowałam złapać oddech. – Nie będę w stanie
zapomnieć o przeszłości, ale ty nie jesteś nią. Prawie nic was ze sobą nie
łączy. Ty jesteś po prostu… Paula. Paula Kurek. Nie chcę nic więcej.
- Och Pierre.
Nie
powiedział, że mnie kocha. Nie oczekiwałam tego, skoro sama nie byłam w stanie
określić własnych uczuć. Chciałam tylko wiedzieć, że mu na mnie zależy. Nic
więcej.
- Chodźmy do domu.
Nigdy się nie zapomni o przeszłości, najważniejsze to po prostu się z nią pogodzić.
OdpowiedzUsuńDla Pierre to trudna sytuacja, tak jak dla Pauli, ale grunt, że im na sobie zależy. : )
Świetny rozdział.
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam. ; )
super ;) czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńO przeszłości nie da się zapomnieć. Ona zawsze będzie, gdzieś tam głęboko w pamięci, bez względu na to ile czasu upłynie.
OdpowiedzUsuńOboje mają za sobą skomplikowaną przeszłość. Oczywiście było by łatwiej gdyby tak nie było, ale było by też nudno. Jestem nawet przekonana że ani jedno ani drugie by wtedy w to nie brnęło daje. Cóż kiedyś może zapomną ,a może samo zbudują sobie wspólną teraźniejszość a może i przyszłość :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc ja się bałam o uczucia Pierre'a. Też mi się wydaje, że on niekoniecznie kocha Paulę tylko tak trochę utożsamia ja ze swoją byłą. Ale z drugiej strony nie ma nic na zawołanie. Wydaje mi się, że im nawzajem na sobie zależy i w sumie oboje to dziś udowodnili.
OdpowiedzUsuńOjeju, duże ojeju.
OdpowiedzUsuń