12 października 2013

Rozdział 11

            Po sześciogodzinnej dawce zajęć byłam potwornie zmęczona. Marzyłam jedynie o gorącej kąpieli oraz moim własnym, wygodnym łóżku. Niemalże zapomniałam o pewnym siatkarzu, który miał zdecydowanie inne plany dotyczące mojego dnia. Opuszczając budynek, musiałam zapiąć bluzę aż po samą szyję. Nie przypuściłam, że może aż tak bardzo się ochłodzić. Przestępując niecierpliwie z nogi na nogę czekałam, aż ten Wilkołak raczy przyjechać. Nela przyglądała mi się uważnie.
- Masz oryginalną bluzę – stwierdziła, nie odrywając wzroku od wyszytego logo. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Nosiłam tą bluzę przez cały dzień. Kilka obeznanych osób w temacie pytało, kiedy to stałam wielką fanką siatkówki. Otóż nic z tych rzeczy. Jeden z kumpli zaczął nawet dopytywać, czy przypadkiem mój brat klubu nie zmienił. Parsknęłam śmiechem. Bartoszowi na razie było całkiem dobrze w Bełchatowie. W prawdzie otrzymał już pod koniec poprzedniego sezonu kilka ciekawych propozycji, ale to jeszcze nie była dla niego odpowiednia pora na wyjazd.
- Tylko pożyczona – odpowiedziałam, zerkając ze zniecierpliwieniem na ekran mojego telefonu. Już dziesięć minut spóźnienia. W tym czasie zdążyłabym już dotrzeć do domu. – No gdzie on jest?
- Powiesz mi wreszcie kto to jest?
            Moja przyjaciółka w swoim życiu miała okazję spotkać już wielu siatkarzy. Głównie ze Skry Bełchatów i reprezentacji Polski. Takie to uroki zadawania się ze mną. Pół roku temu trafiła się nam nawet niezapowiedziana wizyta mojego brata z Michałem Winiarskim. Ponoć im się nudziło, to wsiedli w samochód i wpadli w odwiedziny. Tacy mają czas na robienie co się żywnie podoba. Ja musiałam siedzieć każdego dnia na tej przeklętej uczelni, a weekendy poświęcałam na pisanie długich i nudnych wypracowań. Powinnam zostać siatkarką. Ojciec w prawdzie nie pchał mnie w tą stronę. Miał swojego ukochanego syna. Córeczce dał wolną wolę. Powiedzmy. Za każdym razem, kiedy się widywaliśmy wspominał, że jednak miałam szansę na sportową karierę.
            Na parking zajechał dobrze mi znany samochód. Uśmiechnęłam się nieznacznie. Nela natychmiast pochwyciła moje zaciekawione spojrzenie i również zaczęła intensywnie wpatrywać się w samochód. Teraz już nie było odwrotu. Pozna Pierra, a następnie zacznie go zamęczać swoją analizą gry oraz wyrażaniem zachwytu nad tym jakie to wspaniałe móc mieć tak znakomitego rozgrywającego w kieleckiej drużynie.
- Hej Paula – westchnął Francuz, podchodząc do nas. Na jego twarzy malowało się prawdziwe zmęczenie. Byłam prawie pewna, iż nie chodzi jedynie o trening. Nie mogli jeszcze się przemęczać. Przecież sezon tak na dobrą sprawę nie miał nawet szansy się rozkręcić. Może nie powinnam była prosić go, by po mnie przyjechał?
- Pierre Pujol – sapnęła Nela, nie odrywając wzroku od siatkarza. – Paula, dlaczego nie powiedziałaś mi, że… - umilkła gwałtownie. Piąteczka! Do Leśniewskiej dotarło wreszcie wszystko, co normalnemu człowiekowi musiałabym przez długie godziny tłumaczyć. – To jest ta twoja Śmierć? Nastraszyłaś mnie i swojego brata, a tak naprawdę poszłaś się spotkać z nim?!
- Nela, nie rób scen przy ludziach.
- Będę! Bo zachowujesz się nieodpowiedzialnie – fuknęła ze złością, poprawiając swoją torbę wiszącą na ramieniu. – Ile ty masz lat? Szesnaście? Dlaczego nie powiedziałaś mi, że umawiasz się z nim – tutaj głową wskazała na nic nierozumiejącego Pierra, któremu nie pozostało nic innego, jak z zakłopotaniem wbijać wzrok w kostki brukowe.
            Mówiąc szczerze nie spodziewałam się, że moja przyjaciółka zareaguje w ten sposób. Spotkanie z siatkarzami traktowała zawsze jako niesamowite przeżycie, więc niby dlaczego właśnie teraz postanowiła skupić się na moim zachowaniu z przed ładnych kilku tygodni? Przetarłam dłońmi twarz.
- Nela, nie kłóćmy się. Przeszłość już dawno pozostawiłam za sobą. – Chwyciłam dłoń Leśniewskiej. Spojrzała na mnie, w dalszym ciągu ze złością. – Pierre to mój chłopak, chociaż historia jest nieco… pokręcona.
- W takim razie słucham.
- Nie teraz, okej? – Uśmiechnęłam się z zakłopotaniem, bo Pierre z całą pewnością nie spodziewał się teraz żadnych problemów. A już z całą pewnością nie ze strony Neli, która była zakochana niemalże w każdym siatkarzu.
            Po kilku minutach udało mi się namówić przyjaciółkę, by wsiadła do samochodu. Przestała się obrażać, ale przed nami była jeszcze daleka droga. Powinnam jej ze szczegółami opowiedzieć o mojej próbie samobójczej. Byłam to winna Neli, a tak przynajmniej twierdził Pujol. Jego pogląd na przyjaźń był nieco spaczony, ale nie planowałam się jeszcze z nim spierać tak na dokładkę. W czasie jazdy starałam się więc zbytnio nie zagadywać Francuza oraz odwodzić Nelę od pytań na temat: ale w jaki sposób się poznaliście? To było do przewidzenia, że teksty w stylu przecież mój brat jest siatkarzem nie zdadzą się na zbyt wiele.
            W hali już zgromadzili się pierwsi kibice. Bywałam już na niejednym meczu, ale ten tutaj był moim pierwszym. Pierre pozostawił mnie z Nelą przy wejściu do szatni. Obiecał, że będzie to najlepsze widowisko naszego życia. W takim razie pozostało mi liczyć na trzy zero oraz fakt, iż to właśnie Pujol będzie mieć okazję się wykazać.
- Miejsce w pierwszym rzędzie – zauważyła ruda wiedźma, nie skąpiąc przy tym ironii w głosie. – Paula, ty masz chyba szczęście do siatkarzy.
- Skoro mam na nazwisko Kurek – wzruszyłam obojętnie ramionami, zrzucając z ramion bluzę wilkołaka. – Ale siatkarze przyciągają kłopoty, więc nie ma się z czego cieszyć.
- Chyba nigdy ciebie nie zrozumiem.
            Pierre miał rację mówiąc, że widowisko będzie niezapomniane. Nie przypuszczałam jednak, iż będzie to jednostronne przedstawienie. I głównym bohaterem wcale nie była ekipa z Kielc. Trener robił co mógł, podobnie jak zawodnicy. Obaj Francuzi byli wściekli, kiedy sędzia zagwizdał ostatni raz. Zamiast wielkiego sukcesu mogli świętować spektakularną porażkę. To musiało ich załamać.
- Pogadaj z nim – Nela dźgnęła mnie w bok. Ona również nie wyglądała na zachwyconą. Właściwie żaden z kibiców nie miał prawa wychodzić z uśmiechem na twarzy. – Pewnie potrzebuje teraz twojego wsparcia.
            Oficjalna bluza kieleckiej drużyny okazała się dobrą przepustką na parkiet, gdzie siatkarze odpoczywali po spotkaniu oraz udzielali wywiadów. Pierre leżał na podłodze, patrząc się w sufit. Byłam prawie pewna, że przeklina pod nosem. Usiadłam obok, przeczesując palcami jego włosy.
- Przegraliśmy.
- Zauważyłam.
- To moja wina.
            Pokręciłam głową. Każdy siatkarz przegrany mecz kończy tymi samymi słowami i zazwyczaj nie wróży to nic dobrego na przyszłość, jeśli nic się z tym nie zrobi. Skoro Pierre już mi w jakimś sensie pomógł, teraz ja byłam mu coś winna. Zerwałam się z podłogi, wyciągnęłam rękę w stronę Francuza.

- Idziemy.

Odautorsko: Wybaczcie, że nikogo nie powiadomiłam pod ostatnim rozdziałem. Musiałam chyba to i owo przemyśleć. I dalej muszę. Zobaczymy co będzie dalej.

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. ; )
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam. : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Neli należą się pożądnie wyjaśnienia, ale za nim to nastąpi Paula musi jakoś pocieszyć Pierra ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy da się prawdziwego sportowca pocieszyć po porażce. Wydaje mi się, że Pierre musi to sam przetrawić, a Nela może go tylko wspierać!

    OdpowiedzUsuń
  4. To się Nela zdziwiła :))) Już normalnie widzę ten jej mord w oczach ze Paula jej wcześniej nie powiedziała jak to się teraz sprawy mają. Widzę coraz większe przywiązane do Francuza Panny Kurek :) Moze metoda małych kroczków ku zaufaniu i zbudowaniu jakiejś więzi w tej relacji się sprawdzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. chcęwięcejchcęwięcwjchcęwięcejchcęwięcej i tak w kółko.

    OdpowiedzUsuń