Ten
tydzień spędzony w Bełchatowie był dla mnie cudowną odskocznią od tego, co
czekało na mnie w Kielcach. Obiecałam sobie, że postaram się niczego nie brać
do siebie. Straciłam kilka miesięcy na wypłakiwanie się w poduszkę oraz
użalanie nad własnym życiem. Nieszczęśliwa miłość trafia się każdej
dziewczynie, a przecież większość z nich nie traci połowy swojego życia z tego
powodu. Zaczynają nowe życie, ignorują swojego byłego, a niektóre z nich
potrafią się nawet z nim zaprzyjaźnić. Cóż, w moim przypadku to raczej nie było
możliwe. Nie chciałam już więcej widzieć tego palanta na oczy. Podobnie z
resztą, jak nie chciałam widzieć się razem z Pierrem. Nie odzywał się do mnie,
chociaż nie byłam w stanie pojąć dlaczego. Niby co ja mu takiego zrobiłam? Do
tej pory nie przeszkadzało mu wyrażanie moich myśli. Prosił o szczerość. Miało
to przynieść swego rodzaju oczyszczenie. Nie rozumiem dlaczego w tak gwałtowny
sposób Pierre zareagował na mój wyjazd oraz brak jakiegokolwiek odzewu. Nie
potrzebowałam tego. Nie chciałam kolejnego rozczarowania.
Siedziałam
teraz w jednej z najlepszych kawiarni w okolicy. Przychodziłam tutaj często
podczas godzin wolnych od zajęć i delektowałam się smakiem idealnie
sporządzonej kawy lub zielonej herbaty. Do tego uwielbiałam wręcz czekoladowe
ciastko, które podawane było na ciepło. Dziś jednak nie planowałam pozostawać w
tym miejscu dłużej niż pół godziny. Espresso było więc idealnym wyborem,
chociaż niechętny uśmiech kelnerki sprawił, iż niemal natychmiast zapragnęłam
wyjść. Zostałam. Umówiłam się w tym miejscu z kimś, kto pragnął mi to i owo
wytłumaczyć.
- Cześć Paula. Przepraszam za
spóźnienie.
Do
mojego stolika dosiadł się Xavier Kapfer. Zmierzyłam go chłodnym spojrzeniem,
zerkając po chwili wymownie na zegarek.
- Masz pięć minut.
- Ale…
- Powinieneś się cieszyć, że w
ogóle się zgodziłam na to spotkanie.
Francuz
przyglądał mi się przez krótką chwilę, by wreszcie z rezygnacją skinąć głową.
Minęło niemalże czternaście dni od kiedy ostatni raz miałam okazję zamienić
słowo z Pierrem. Rzecz jasna niemal natychmiast domyśliłam się, iż to właśnie o
nim będziemy rozmawiać. Co jak co, ale Xavier był oddanym przyjacielem. Tak przynajmniej
wywnioskowałam ze skąpych informacji, które już posiadałam na jego temat.
Niecierpliwie
splotłam dłonie w koszyczek.
- Musisz się spotkać z Pierrem –
zakomunikował Kapfer, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Ty pewnie nie jesteś w
stanie tego zrozumieć, ale nic dziwnego. Ja też wielu rzeczy z nim związanych
nie jestem w stanie pojąć.
- Jasne.
- Chodzi o to, że w pewnym sensie
jesteś mu potrzebna. Nie mam pojęcia dlaczego, ale to waśnie ciebie, hm…
polubił. Przed przyjazdem do Polski
przeszedł kilka ciężkich chwil.
- Ciężkich?
Nagle
jakoś tak przestałam emanować złością i chłodem. Niewiele jeszcze wiedziałam,
ale już było mi szkoda Pujola.
- Jego dziewczyna popełniła
samobójstwo – szepnął Xavier. Nerwowo zagryzałam wargę. – Niedługo po tym jak dowiedziała
się, że jest w ciąży. Z zewnątrz wydaje się, że Pierre jest silny i jakoś się
trzyma, ale wiem, że potrzebna mu pomoc. Skoro ciebie dopuścił do swego
zamkniętego świata pomyślałem…
- Och – wyrwało mi się. Wszystko
jakoś tak nagle nabrało większego sensu. Pierre nie ocalił swojej ukochanej,
ale udało mu się to tutaj – w Kielcach. Stałam się dla niego kimś ważnym. Kimś,
kogo za wszelką cenę postanowił chronić. – Biedny Pierre. Porozmawiam z nim.
- Dziękuję Paula – Xavier
odetchnął z ulgą. – Może od razu bym ciebie do niego podrzucił?
- Ale…
- Proszę.
Jestem
zdecydowanie zbyt uległa. Nie protestowałam jednak, kiedy Xavier zgodził się
zapłacić za moje zamówienie. To przecież przez niego tutaj przyszłam. W
prawdzie byłam też wdzięczna za porcję informacji, którą mnie uraczył, ale mimo
wszystko miałam mu za złe to ciąganie po całym mieście.
Zapukałam
niepewnie do drzwi. W oczekiwaniu starałam się opanować odruchowe
przestępowanie z nogi na nogę. Po kilku minutach straciłam nadzieję na to, że w
ogóle zastanę Francuza w jego mieszkaniu. Mógł być teraz na zakupach, w
restauracji na randce (szybko tą możliwość odrzuciłam) lub na spacerze po
okolicy. Już miałam się wycofać, kiedy zamek cicho szczęknął. Zdążyłam tylko
zanotować jego zaskoczone spojrzenie, a po chwili mocno się w niego wtuliłam. Z
początku był spięty. Może się nawet nie zorientował, że to właśnie ja? Wziął
głęboki wdech. Jego silne ramiona otoczyły moją talię i nawet nie zauważyłam
kiedy znalazłam się we wnętrzu mieszkania Wilkołaka.
- Pierre przepraszam – szepnęłam,
nie odsuwając się od niego. Spokojnymi ruchami gładził moje włosy. – Miałeś
prawo się o mnie martwić, to jasne. Nie powinnam tak reagować. Potrzebowałam
czasu, by to wszystko przemyśleć.
I
poważnej rozmowy z twoim przyjacielem – tego jednak wolałam nie mówić. Musiałam
na nowo odbudować łączące nas relacje. Skoro ponoć przy mnie znów zaczynał być
sobą, to nie powinnam tego zaprzepaścić. Kimkolwiek był dawny Pierre Pujol –
zdecydowanie bardziej wolę jego od smutnego i przybitego.
- To ja nie powinienem na ciebie
tak naskakiwać – odparł, opierając się plecami o ścianę. W dalszym ciągu nie
wypuszczał mnie ze swoich objęć.
- Dobrze mi tak – szepnęłam.
Uśmiechał
się! Byłam o tym święcie przekonana, chociaż nie widziałam twarzy Pierra. Rozluźnił
się. Ja również. Trwaliśmy w ciszy i wcale nie była ona krępująca. Atmosfera
przesycona została słowami niewypowiedzianymi oraz uczuciami, w których sami na
razie staraliśmy się odnaleźć.
Pewnie byśmy
stali w tym przedpokoju całą wieczność, gdyby nie mój telefon, który wściekle
wibrował w kieszeni moich spodni. Niechętnie sięgnęłam po niego w nadziei, że
nie będę musiała odbierać. Nic z tego. Nela. Już lepiej na wstępie było ją
uprzedzić, iż raczej nieprędko wrócę do domu.
- Gdzie ty się znowu szlajasz? –
Warknęła przyjaciółka, kiedy tylko wcisnęłam zieloną słuchawkę. Pierre zaśmiał
się cicho i zaciągnął mnie do salonu.
- Jestem u kolegi.
- Ty jesteś… co?! Myślałam, że
skończyłaś z facetami na jakiś czas.
- Och Nela. – Pokręciłam głową z
niedowierzaniem. Leśniewska nie przywykła jeszcze do mojego nowego oblicza. –
Kobietą jestem i mam swoje potrzeby. Nie martw się o mnie.
- Kiedy tak mówisz wiem, że
właśnie powinnam zacząć się niepokoić.
- Nie przesadzaj.
Obiecałam,
iż bez względu na okoliczności pojawię się na uczelni podczas pierwszego dnia
zajęć. Odkładając telefon na szklany stolik zauważyłam na ustach Pierra
lubieżny uśmiech. No pięknie.
Trochę mnie tutaj nie było, ale pracując przez cały tydzień nie mam na nic siły. Do tego poczyniłam pewne postanowienia, ale o tym po zakończeniu tego opowiadania :)
Kaś, nie, ja się boje tych twoich postanowień! Bardzo się ich boję!
OdpowiedzUsuńNa komórce przeczytane teraz czas na komentarz. Wszystko stało się jasne, teraz zachowanie Pierra już nie wydaje mi się dziwne, on pewnie w Pauli widzi jakieś zadość uczynienie za to że nie zdołał powstrzymać swojej dziewczyny przed samobójstwem. Jestem tylko ciekawa czy Paula wyjawi mi że zna prawdę?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że twoje postanowienie to będzie napisanie nowego opowiadania, a nie coś innego, o czym wolę nie myśleć.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam. : )
Pierre nie zdążył uratować swojej ukochanej ale powstrzymał za to Paulę. Postanowienia? Mam nadzieję,że tylko dobre;)
OdpowiedzUsuńPujol jakoś przedtem nie wyglądał mi na takiego co by przeżył taki dramat. Pewnie minęło już trochę czasu. Kiedy ją spotkał odświeżył sobie pamięć, chciał ją ratować i poczuł się za nią odpowiedzialny. Paula nie wie czego chce. Xavier jest kochany :D
OdpowiedzUsuńboję się ciebie.
iśka
No to już wiemy dlaczego Pierre był nadopiekuńczy i z takim zapałem chciał ją chronić. Przeszedł w życiu zbyt wiele!
OdpowiedzUsuńNo to Paula już wie coś więcej o przeszłości Pierra. I nawet nie dziwi mnie już jego reakcja na jej nagłe zniknięcie. Mam nadzieje, że uda im się odbudować ich relacje ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Paula jednak spotkała się z Xavierem. Szczerze mówiąc zaskoczyło mnie to, że dziewczyna Pierre'a popełniła samobójstwo o.O Uważam, że on całkiem nieźle sobie z tym radzi - albo naprawdę Paula ma na niego zbawienny wpływ. Ja w każdym razie w życiu bym nie domyśliła się, że coś w jego życiu poszło mocno nie tak. Ale super, że się w dwójkę odnaleźli :) Oni mogą pomóc sobie nawzajem.
OdpowiedzUsuń