21 lipca 2013

Rozdział 6



            Poranek w Bełchatowie jak zwykle jest niesamowicie słoneczny i bezchmurny. Bartek twierdzi, że to wszystko moja wina. Ale ja przecież nie mam powodu do narzekania na taki stan rzeczy. Jest idealnie. Mogę bez zastanowienia zrobić sobie drinka, chociaż nie dochodzi jeszcze godzina dwunasta. Zrobiłam go nieco za mocnego. Trochę za bardzo skupiłam się na muzyce lecącej z głośników kuchennego radia i zatrważająca ilość wódki znalazła się w mojej szklance. No trudno. Zalałam ją sokiem pomarańczowym. Do tego zielona słomka, kilka kostek lodu i jest idealnie. Kto by pomyślał, że jest już połowa września? Z całą pewnością nie ja, siedząca sobie w ogrodzie mojego braciszka. Czekam aż wróci z treningu i oznajmi mi, iż jestem najbardziej nieodpowiedzialną osobą, jaką kiedykolwiek miał okazję poznać. Tak. Od dwóch dni uwielbiał to powtarzać. Ja jednak chciałam się cieszyć tym pięknym stanem zawieszenia, w którym mogłam tkwić będąc w Bełchatowie. Nie groziło mi, że wpadnę na jakiegoś z byłych przyjaciół, kiedy tylko wyjdę na ulicę.
            Jako, że w uszach mam słuchawki, nie mogę usłyszeć, że Bartek wrócił do domu. W dodatku nie sam. Dopiero cień pojawiający się nade mną sprawia, iż otwieram oczy. Piszczę cicho, a zawartość mojego drinka ląduje w trawie. Znaczna jego część wylewa się również na mój nagi brzuch. Korzystając z ostatnich dni lata próbowałam się opalić. Mierzę chłopaka wściekłym spojrzeniem mając nadzieję, że przestanie się tak głupkowato szczerzyć. I czego on w ogóle tutaj szuka?
- Aleks, miałeś przyprowadzić moją siostrę, a nie się na nią gapić – mruczy Bartosz, zjawiając się za plecami bruneta. No pięknie. To jaśnie pan Kurek już sam nie może przywlec swego szanownego tyłka do ogrodu. Poznał już przecież mój rozkład dnia, który ograniczał się jedynie do wylegiwania na słońcu i spożywania dietetycznych posiłków. Czas najwyższy o siebie zadbać! Odpowiednia dieta to klucz do sukcesu.
- Znowu mam gdzieś z tobą jechać? – Pytam ze znudzeniem, mierząc Bartosza uważnym spojrzeniem. Ignoruję jego kumpla, który nie przestaje się gapić.
- Mamy dzisiaj zamknięty sparing i pomyślałem, że może jednak zechcesz nam pokibicować.
            Nie interesuję się siatkówką. Mówiąc szczerze jakoś nigdy mnie to nie kręciło. Bartosz zaczął odnosić sukcesy na tym tle. Fajnie. Nasz najmłodszy braciszek stwierdził, iż chce również obrać tego typu ścieżkę kariery. Powodzenia mu życzę. Ja wiedziałam o siatkówce tyle, ile potrzebowałam. Jest siatka, piłka, dwie drużyny, gra się do trzech wygranych setów. Nie potrzebowałam większej ilości detali na ten temat. Na meczach również nie bywałam często. Jeśli jednak był to zamknięty sparing, nie musiałam obawiać się tych wszystkich nastolatek napalonych na mojego brata. Mogło być ciekawie. Poza tym dzięki temu okazałabym nieco wdzięczności bratu, który cierpliwie znosił moje humory.
- Z chęcią – odpowiadam wreszcie, uśmiechając się przy tym szeroko. – A ten twój kolega, to…?
            Skoro już się tak gapi, to dobrze byłoby wiedzieć z kim mam do czynienia. Bartosz z nieco większym entuzjazmem przystępuje do prezentacji.
- To kolega z drużyny, Aleks. Aleks, to moja siostra Paula.
            Wymieniamy uprzejme uściski dłoni. Wracamy do chłodnego wnętrza mieszkania, gdzie zaczynamy rozmawiać. Powoli przekonuję się do tego – jak się okazało – Serba. Ma całkiem pozytywne nastawienie do życia i w Polsce jest zupełnie nowy. Próbuje się odnaleźć. Fajnie, że Bartek postanowił mu w tym nieco pomóc. I niech sobie ludzie mówią co chcą, ale z Kurka wcale nie jest taki zły człowiek.
            O szesnastej wychodzimy na mecz. Z początku mam ochotę zająć miejsce na górnych trybunach. Hala nie jest duża, więc i tak wszystko bym dobrze widziała. Niestety dopada mnie trener, który chce mnie na parkiecie. Po co? Też bym chciała to wiedzieć. Siadam na jednym z niebieskich krzesełek, które ustawione są po jednej stronie boiska. Wyciągam nogi i patrzę bezmyślnie na swoje stopy. Po krótkiej chwili przesuwam wzrok na kolano, na którym w dalszym ciągu widnieje opatrunek. Powinnam lada dzień wybrać się na zdjęcie szwów. Wzdrygam się mimowolnie na samą myśl. To nie będzie przyjemne.
- Z kim tak właściwie gracie? – Pytam Winiarskiego, który na boisku pojawia się jako pierwszy i siada obok mnie.
- Z Kielcami – odpowiada obojętnie, a ja o mały włos nie spadam z krzesła. Uważnie rozglądam się po hali, a moje spojrzenie napotyka wreszcie to chłodne, nienawistne, wściekłe. Głośno przełykam ślinę.
            Nie rozmawiałam z Pierrem od naszej ostatniej pogawędki w jego mieszkaniu. Przez ostatnie dni pisał do mnie chcąc się dowiedzieć, gdzie jestem i czy wszystko w porządku. Ignorowałam wiadomości. Miałam się odciąć od facetów oraz jakichkolwiek uczuć. Obawiałam się, iż jeszcze kilka naszych spotkań i wpadnę w sieć niechcianych uniesień. On mnie nie kochał. Ja – póki co – nie kochałam jego. Najlepiej było pozostawić taki stan rzeczy. Nie chciałam nic zmieniać.
- Dobrze wiedzieć, że żyjesz – Francuz warczy wprost do mojego ucha, a ja prostuję się gwałtownie. Wstrzymuję oddech. – Jeden sms wcale by cię nie zbawił, wiesz?
- Myślałam, że milczenie zostanie jednoznacznie odebrane – szepnęłam cicho żałując, że Winiar poszedł porozmawiać ze swoimi kolegami z drużyny przy słupku. – Pierre, ja…
- Cicho – syczy, a ja natychmiast sznuruję usta. – Porozmawiamy po tym meczu.
            I pierwszy raz w życiu mam nadzieję, że będzie to trwać wiecznie. Niestety sparing kończy się zdecydowanie za szybko. W dodatku zwycięstwem Skry Bełchatów. Jeśli Pierre będzie chciał ze mną rozmawiać, jego wkurzenie osiągnie prawdziwe apogeum. Nerwowo wyłamuję palce widząc, jak rozmawia z moim bratem, wskazując na mnie co chwila. W końcu Bartosz ochoczo kiwa głową, a ja wiedziałam, że już po mnie.
- Cześć Paula. – Podchodzi do mnie drugi, francuski zawodnik Farta Kielce. Mrużę powieki, nie kojarząc niestety jego imienia ani nazwiska. – Xavier Kapfer.
- Och, miło mi poznać – chyba. Mimo wszystko uśmiecham się uprzejmie. – Szkoda, że przegraliście mecz.
- To nic ważnego. Zwykły sparing przed rozpoczęciem sezonu.
- Jasne.
            No dobra, i o czym mamy dalej ze sobą rozmawiać? Chowam dłonie do kieszeni spodenek. Niezręczna cisza jest zdecydowanie lepsza od tego, co czeka mnie chwilę później. Pojawienie się Wilkołaka nie wróży niczego dobrego. Żadna nowość.
- Idziemy – oznajmił, a ja nie byłam w stanie się ruszyć. Spojrzałam na niego sceptycznie.
- Co daje ci prawo, by mi rozkazywać? – Zapytałam spokojnie, zaczepiając palce o szlufki spodenek.
- No chodź – ponownie mruknął, aczkolwiek w jego głosie nie wyczułam już tylu negatywnych emocji. Kiedy wyciągnął w moją stronę dłoń, niepewnie ją ujęłam. Natychmiast poczułam na sobie zaciekawione spojrzenia pozostałych zawodników, którzy nie zeszli jeszcze do szatni. Kątem oka zauważyłam, że Bartosz marszczy czoło. Dobrze wiedziałam, iż chwila moment, a włączy mu się tryb troskliwego, starszego brata. Dyskretnie starałam się machnąć ręką, by sobie darował. Chyba mi się udało.
            Pierre wyprowadził mnie przed halę. Zauważyłam, że niechętnie puszcza moją dłoń, by po chwili usiąść na niewysokim murku. Oddychał głęboko, nie patrząc już na mnie. Nerwowo zagryzłam wargę. Przestępując z nogi na nogę, nachyliłam się nad nim nie mając pojęcia, co powinnam powiedzieć.
- Dlaczego się denerwujesz? – Tylko to pytanie przyszło mi na myśl.

8 komentarzy:

  1. Bartek pewnie i tak przepyta Paulę na wszystkie strony skąd zna Francuza. Pierre ma rację jeden sms by jej nie zajął aż tak wiele czasu, mogla mu napisać choć krótkie "tak, żyje" On się naprawdę ną przejmuje, może i jest to dziwne bo się prawie nie znają łączy ich głownie seks, a tak naprawdę dwie wspólne noce, ale coś w tym jest

    OdpowiedzUsuń
  2. Bartek i tak jej nie odpuści i tak. On będzie musiał wiedzieć co ją łączy z Pierrem, więc znajdzie sposób na to aby wszystko z niej wyciągnąć. Ale tak swoją drogą to Paula mogła napisać chociażby jednego sms'a że żyje, on pewnie się bardzo martwił. Ciekawe o czym on chce z nią rozmawiać?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe o czym oni będą rozmawiać? Może Pierre wyzna jej miłość^^ ;> hihi
    Bartek jako nadopiekuńczy, starszy brat, fajnie ;)
    Zapraszam do siebie: senna-rzeczywistosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha, tak bardzo chciała uciec, że aż trafiła prosto do Pierre'a :D Chłopak jest zly, ale mnie naprawde interesuje o czym on rozmawiał z Bartkiem. Wiadomo, ze o Pauli, ale o czym konkretnie? No i o czym chce pogadać z samą dziewczyną? Zaintrygowało mnie to, że jest zestresowany o.O

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierre jest dziwakiem ale wydaje mi się, że on na prawdę o Paulę się martwi. Jeśli by mu pozwoliła to może potrafiłby pomóc dużo bardziej niż Bartek i jego nadopiekuńczość!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bartek mógłby dać sobie w końcu spokój. Rozumiem, że martwi się o siostrę ale Paula jest już dorosła i może sama decydować o sobie, prawda? A co do Pujola to widać, że zależy mu na pannie Kurek bo w przeciwnym razie nie martwiłby się tak o obcą dziewczynę. Jestem ciekawa o czym chciał tak pilnie z nią porozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  7. No proszę, jaki z Bartka opiekuńczy braciszek. ; )
    Jestem ciekawa przebiegu rozmowy Pauli z Pierre i dalszego rozwoju wydarzeń.
    Do następnego.
    Pozdrawiam. ; )

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny!
    Masz talent dziewczyno :P
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń