7 lipca 2013

Rozdział 5


            Tym razem nie zasnęłam potulnie przy jego boku. Poczekałam, aż jego umięśniona klatka piersiowa zacznie się miarowo unosić i to właśnie wtedy wyplątałam się z silnych ramion, złożyłam na ustach Francuza delikatny pocałunek, by wreszcie udać się w drogę powrotną do domu. Wolałam nie wyciągać mojego telefonu z torby. Byłam przekonana, iż mimo uprzedzenia Nela i tak próbowała się do mnie dobijać. Była cudowną przyjaciółką, ale zdecydowanie zbyt nadopiekuńczą. Przez wiele lat przecież radziłam sobie z własnym życiem. Czułam, że jestem we właściwym miejscu, wśród odpowiednich ludzi. Przed kilkoma dniami tej pewności zabrakło. Zwątpiłam w otaczający mnie świat myśląc, że zdecydowanie łatwiej dla wszystkich będzie, jeśli dam sobie spokój z życiem. Nie było sensu ciągnąć tego na siłę. Znalazłam się na tamtym dachu. Gotowa i przekonana o słuszności podjętej decyzji zamierzałam skoczyć. Wtedy też pojawił się Pierre Pujol ze swym wilkołaczym wizerunkiem oraz chorym optymizmem, którym postanowił mnie zainfekować. Oczywiście nie odzyskałam jeszcze wiary w sens życia. W dalszym ciągu tliło się mnóstwo wątpliwości, a każdy, nadjeżdżający samochód sprawiał, że miałam ochotę rzucić się pod jego koła. Powstrzymywałam się ostatkami silnej woli. Krzyczała głośno, iż całe życie przede mną i nie powinnam się załamywać. Miałam szansę wrócić nawet na studia. Ostatni egzamin przecież nie poszedł najgorzej.
            Z wielkim trudem wdrapałam się po schodach na piętro. Z jeszcze większą niechęcią odszukałam klucze od mieszkania mojego i przyjaciółki. Otwierając drzwi czekałam tylko, aż Nela wyskoczy gdzieś zza rogu. Jeden krok w przód. Cisza. Kolejny i ciągle nic. Podrapałam się po głowie, odkładając na półkę klucze. Dopiero wtedy usłyszałam dźwięki dochodzące z salonu. Zajrzałam do pomieszczenia. Nela spała smacznie, wtulona w mojego brata. Zagryzłam dolną wargę. Co Bartek, do jasnej cholery, znów robił w Kielcach? Odpowiedź nasuwała się sama, ale nie chciałam przyjmować jej do wiadomości. Jako, że ta dwójka wyglądała na potwornie zmęczonych, nie siliłam się na budzenie ich. Noc w prawdzie była stosunkowo ciepła, ale i tak sięgnęłam po polarowy koc. Rano będą ich boleć pewnie wszystkie kości.
            Długo nie mogłam zasnąć. Co jakiś czas spoglądałam na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić, która jest już godzina. Druga… trzecia… Sen nie nadchodził. Przewracałam się z boku na bok. Czekałam na coś, co i tak miało się nie wydarzyć. Próbowałam sięgnąć po książkę. Literki zlewały się ze sobą. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to wszystko przez łzy. Same płynęły po moich policzkach, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. Próbowałam je ocierać, ale na niewiele się to zdawało. Wreszcie udało mi się zasnąć.
- Przynajmniej wróciła do domu – dotarł do mnie głos brata. Naciągnęłam kołdrę po same uszy. Nie chciałam wysłuchiwać ich ględzenia o bladym świcie. – Paula, wstawaj.
            Oczywiście to było do przewidzenia, że nie odpuści. Połączyć ze sobą zawziętość Kurka oraz upierdliwość Neli i mamy gotową mieszankę wybuchową. Na serio miałam ochotę naciągnąć kołdrę aż na czubek głowy, ale niestety… Bartek chwycił za jej brzeg, a chłodne powietrze otuliło całe moje ciało. Mruknęłam pod nosem kilka soczystych przekleństw, siadając wreszcie w skotłowanej pościeli. Posłałam bratu i przyjaciółce pytające spojrzenie.
- Czego chcecie? – Warknęłam wreszcie po dłuższej chwili, kiedy najwyraźniej żadne z nich nie miało ochoty się odezwać.
- Jedziesz ze mną do Bełchatowa – oznajmił wreszcie Bratek, mrużąc powieki. Zachłysnęłam się powietrzem mając nadzieję, że on sobie ze mnie żartuje. Jeszcze jakiś czas temu się nie upierał, bym jechała razem z nim gdziekolwiek. Co się nagle zmieniło? Bo przyjechał po mnie tajemniczy ktoś, przez którego wróciłam do domu nieco później niż to miałam w zwyczaju. Hola! Dorosła jestem. Żadne z nich nie ma prawa decydować o tym z kim i gdzie chodzę. Nie powinna więc dziwić ich moja skrzywiona mina oraz ręce skrzyżowane na klatce piersiowej.
- Nie jadę – odparłam mając nadzieję, że jednak potraktują moje słowa poważnie. Nela syknęła cicho, patrząc z nadzieją na Bartka. Od kiedy w ogóle ta dwójka ze sobą tak ochoczo współpracuje? Zamyśliłam się na krótką chwilę zdając sobie sprawę, iż coś jednak musiało mi umknąć. Już nawet podejrzewałam – co.
- Ale ja ciebie nie pytam o zdanie – warknął brat, rzucając na podłogę sportową torbę, do której to rzekomo miałam się spakować. – Masz dwadzieścia minut.
- Bartek!
- Możesz dzwonić do rodziców, jak chcesz. – Wzruszył obojętnie ramionami. – Opowiem im wtedy o wszystkim i już nawet w Kielcach nie będziesz mogła pozostać.
            Otworzyłam usta, by je po chwili zamknąć. Dobrze wiedziałam, że Bartek byłby do tego zdolny. Och! Ja rozumiem, że on jest ode mnie starszy, ale niech nie robi z tego takiej wielkiej sprawy. Niestety musiałam posłusznie skinąć głową obiecując tym samym, że jadę razem z nim. To miał być tylko tydzień oderwania się od spraw związanych z moich życiem w Kielcach. Wszystkie egzaminy zdane, na kolejnym semestrze jestem… Może jednak przyda mi się zmiana otoczenia? W Bełchatowie zawsze miałam coś do roboty. Do tego uwielbiałam chodzić na treningi Skry. Niezapomniane rozmowy z trenerem Nawrockim oraz rosyjskie pogaduszki w Miśkiem Winiarskim.
            Z zaskoczeniem stwierdziłam, iż na pakowanie potrzebne mi było zaledwie dziesięć minut. Wrzuciłam kilka letnich ciuchów, ulubione trampki, pidżamę i cieplejsze bluzy na wypadek, gdyby pogoda planowała się nieco pogorszyć. Nie zapomniałam również o prostownicy do włosów, laptopie oraz ładowarce do telefonu. Wkraczając do salonu nie wyglądałam już na taką nieszczęśliwą. To chyba spotkało się bratu. Ochoczo przerzucił sobie moją torbę przez ramię i skierował kroki w stronę wyjścia. Podeszłam do przyjaciółki, która nerwowo zagryzała dolną wargę.
- Pomyślałam, że jednak przyda się tobie trochę czasu z bratem.
- Pewnie masz rację – odpowiedziałam z ciepłym uśmiechem na ustach. Przytuliłam ją mocno. – Do zobaczenia za tydzień.
            Wsiadając do białej terenówki Bartka zastanawiałam się, czy przypadkiem o niczym nie zapomniałam. Gdzieś w odmętach umysłu czaiła się myśl, iż jednak ktoś mógłby czekać na mój telefon. Byłby także niezadowolony z tak nagłego zniknięcia. Otwartą dłonią uderzyłam się w czoło. Pierre! Z kieszeni krótkich, jeansowych spodenek wyciągnęłam telefon, by wystukać szybką wiadomość. Do tej pory jeszcze nie odczuwałam potrzeby korzystania z numeru do Wilkołaka.
> Wyjeżdżam na kilka dni. Paula
            Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
> Gdzie wyjeżdżasz? Z kim?
            Pokręciłam głową z uśmiechem. Kilka kosmyków opadło niesfornie na moje oczy. Zdmuchnęłam je szybko. Nie powinien się tak bardzo interesować. Nie byliśmy parą. Uratował mnie jedynie przed zakończeniem życia. Do tego spędziliśmy ze sobą kilka zmysłowych, pełnych uniesienia chwil. No ale nic więcej nas ze sobą nie łączyło. Uznałam więc, iż nie mam obowiązku odpowiadać na jego pytanie.


Po cudownych Katowicach (jak ja uwielbiam mieszkać w Angelo ;d) dzisiaj również święto! Yeah!

6 komentarzy:

  1. Podziwiam Paulę za cierpliwość, bo jeśli mój brat odezwałby się do mnie takim władczym tonem, to urwałabym mu łeb po samym kroczu!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Może rzeczywiście ten wyjazd jakoś pomoże Pauli. Ty bardziej, że zawsze ma jakieś zajęcia w Bełchatowie. A po za tym może ten krótki pobyt z Bartkiem zbliży ich do siebie. W końcu są rodzeństwem i zawsze powinni móc na siebie liczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten wyjazd może pomóc Pauli w przemyśleniu kilku spraw ale Bartek nie powinien też zbytnio naciskać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurek mnie zdenerwował tym decydowaniem o życiu Pauli.
    Jestem ciekawa co by Bartek zrobił/pomyślał, gdyby wiedział przed czym uchronił ją Pujol.
    Uwielbiam Wilkołaka *.*
    Dobrze, że mu Paula nie odpisała. Niech nie czuje się za pewnie.
    Ja wciąż myślę, że Francuz ma w tym jakiś interes
    uwielbiam ;3
    iśka

    OdpowiedzUsuń
  5. powiem tylko: Bartek, grabisz sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem czemu, ale naprawdę mnie ucieszyło, że Bartek i Nela chyba są parą. Albo przynajmniej ze sobą kręcą. A ten tydzień w Bełchatowie na pewno będzie fajny. Skoro Paula sama przyznała, że lubi chodzić na treningi Skry i w ogóle, to myślę, że się jej przyda taki odpoczynek :) A Pierrowi nic się nie stanie, skoro przez tydzień potęskni. Choć ja bym pewnie dała się wciągnąć w jego smsową rozmowę :D

    OdpowiedzUsuń