Tym
razem nie zasnęłam potulnie przy jego boku. Poczekałam, aż jego umięśniona
klatka piersiowa zacznie się miarowo unosić i to właśnie wtedy wyplątałam się z
silnych ramion, złożyłam na ustach Francuza delikatny pocałunek, by wreszcie
udać się w drogę powrotną do domu. Wolałam nie wyciągać mojego telefonu z
torby. Byłam przekonana, iż mimo uprzedzenia Nela i tak próbowała się do mnie
dobijać. Była cudowną przyjaciółką, ale zdecydowanie zbyt nadopiekuńczą. Przez
wiele lat przecież radziłam sobie z własnym życiem. Czułam, że jestem we
właściwym miejscu, wśród odpowiednich ludzi. Przed kilkoma dniami tej pewności
zabrakło. Zwątpiłam w otaczający mnie świat myśląc, że zdecydowanie łatwiej dla
wszystkich będzie, jeśli dam sobie spokój z życiem. Nie było sensu ciągnąć tego
na siłę. Znalazłam się na tamtym dachu. Gotowa i przekonana o słuszności
podjętej decyzji zamierzałam skoczyć. Wtedy też pojawił się Pierre Pujol ze
swym wilkołaczym wizerunkiem oraz chorym optymizmem, którym postanowił mnie
zainfekować. Oczywiście nie odzyskałam jeszcze wiary w sens życia. W dalszym
ciągu tliło się mnóstwo wątpliwości, a każdy, nadjeżdżający samochód sprawiał,
że miałam ochotę rzucić się pod jego koła. Powstrzymywałam się ostatkami silnej
woli. Krzyczała głośno, iż całe życie przede mną i nie powinnam się załamywać.
Miałam szansę wrócić nawet na studia. Ostatni egzamin przecież nie poszedł
najgorzej.
Z
wielkim trudem wdrapałam się po schodach na piętro. Z jeszcze większą niechęcią
odszukałam klucze od mieszkania mojego i przyjaciółki. Otwierając drzwi
czekałam tylko, aż Nela wyskoczy gdzieś zza rogu. Jeden krok w przód. Cisza.
Kolejny i ciągle nic. Podrapałam się po głowie, odkładając na półkę klucze.
Dopiero wtedy usłyszałam dźwięki dochodzące z salonu. Zajrzałam do
pomieszczenia. Nela spała smacznie, wtulona w mojego brata. Zagryzłam dolną wargę.
Co Bartek, do jasnej cholery, znów robił w Kielcach? Odpowiedź nasuwała się
sama, ale nie chciałam przyjmować jej do wiadomości. Jako, że ta dwójka
wyglądała na potwornie zmęczonych, nie siliłam się na budzenie ich. Noc w
prawdzie była stosunkowo ciepła, ale i tak sięgnęłam po polarowy koc. Rano będą
ich boleć pewnie wszystkie kości.
Długo
nie mogłam zasnąć. Co jakiś czas spoglądałam na wyświetlacz telefonu, by
sprawdzić, która jest już godzina. Druga… trzecia… Sen nie nadchodził.
Przewracałam się z boku na bok. Czekałam na coś, co i tak miało się nie
wydarzyć. Próbowałam sięgnąć po książkę. Literki zlewały się ze sobą. Dopiero
po chwili zdałam sobie sprawę, że to wszystko przez łzy. Same płynęły po moich
policzkach, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. Próbowałam je ocierać, ale na
niewiele się to zdawało. Wreszcie udało mi się zasnąć.
- Przynajmniej wróciła do domu –
dotarł do mnie głos brata. Naciągnęłam kołdrę po same uszy. Nie chciałam
wysłuchiwać ich ględzenia o bladym świcie. – Paula, wstawaj.
Oczywiście
to było do przewidzenia, że nie odpuści. Połączyć ze sobą zawziętość Kurka oraz
upierdliwość Neli i mamy gotową mieszankę wybuchową. Na serio miałam ochotę
naciągnąć kołdrę aż na czubek głowy, ale niestety… Bartek chwycił za jej brzeg,
a chłodne powietrze otuliło całe moje ciało. Mruknęłam pod nosem kilka
soczystych przekleństw, siadając wreszcie w skotłowanej pościeli. Posłałam
bratu i przyjaciółce pytające spojrzenie.
- Czego chcecie? – Warknęłam
wreszcie po dłuższej chwili, kiedy najwyraźniej żadne z nich nie miało ochoty
się odezwać.
- Jedziesz ze mną do Bełchatowa –
oznajmił wreszcie Bratek, mrużąc powieki. Zachłysnęłam się powietrzem mając
nadzieję, że on sobie ze mnie żartuje. Jeszcze jakiś czas temu się nie upierał,
bym jechała razem z nim gdziekolwiek. Co się nagle zmieniło? Bo przyjechał po
mnie tajemniczy ktoś, przez którego
wróciłam do domu nieco później niż to miałam w zwyczaju. Hola! Dorosła jestem.
Żadne z nich nie ma prawa decydować o tym z kim i gdzie chodzę. Nie powinna
więc dziwić ich moja skrzywiona mina oraz ręce skrzyżowane na klatce
piersiowej.
- Nie jadę – odparłam mając
nadzieję, że jednak potraktują moje słowa poważnie. Nela syknęła cicho, patrząc
z nadzieją na Bartka. Od kiedy w ogóle ta dwójka ze sobą tak ochoczo
współpracuje? Zamyśliłam się na krótką chwilę zdając sobie sprawę, iż coś
jednak musiało mi umknąć. Już nawet podejrzewałam – co.
- Ale ja ciebie nie pytam o
zdanie – warknął brat, rzucając na podłogę sportową torbę, do której to rzekomo
miałam się spakować. – Masz dwadzieścia minut.
- Bartek!
- Możesz dzwonić do rodziców, jak
chcesz. – Wzruszył obojętnie ramionami. – Opowiem im wtedy o wszystkim i już
nawet w Kielcach nie będziesz mogła pozostać.
Otworzyłam
usta, by je po chwili zamknąć. Dobrze wiedziałam, że Bartek byłby do tego
zdolny. Och! Ja rozumiem, że on jest ode mnie starszy, ale niech nie robi z
tego takiej wielkiej sprawy. Niestety musiałam posłusznie skinąć głową
obiecując tym samym, że jadę razem z nim. To miał być tylko tydzień oderwania
się od spraw związanych z moich życiem w Kielcach. Wszystkie egzaminy zdane, na
kolejnym semestrze jestem… Może jednak przyda mi się zmiana otoczenia? W
Bełchatowie zawsze miałam coś do roboty. Do tego uwielbiałam chodzić na
treningi Skry. Niezapomniane rozmowy z trenerem Nawrockim oraz rosyjskie
pogaduszki w Miśkiem Winiarskim.
Z
zaskoczeniem stwierdziłam, iż na pakowanie potrzebne mi było zaledwie dziesięć
minut. Wrzuciłam kilka letnich ciuchów, ulubione trampki, pidżamę i cieplejsze
bluzy na wypadek, gdyby pogoda planowała się nieco pogorszyć. Nie zapomniałam
również o prostownicy do włosów, laptopie oraz ładowarce do telefonu.
Wkraczając do salonu nie wyglądałam już na taką nieszczęśliwą. To chyba
spotkało się bratu. Ochoczo przerzucił sobie moją torbę przez ramię i skierował
kroki w stronę wyjścia. Podeszłam do przyjaciółki, która nerwowo zagryzała
dolną wargę.
- Pomyślałam, że jednak przyda
się tobie trochę czasu z bratem.
- Pewnie masz rację –
odpowiedziałam z ciepłym uśmiechem na ustach. Przytuliłam ją mocno. – Do zobaczenia
za tydzień.
Wsiadając
do białej terenówki Bartka zastanawiałam się, czy przypadkiem o niczym nie
zapomniałam. Gdzieś w odmętach umysłu czaiła się myśl, iż jednak ktoś mógłby
czekać na mój telefon. Byłby także niezadowolony z tak nagłego zniknięcia.
Otwartą dłonią uderzyłam się w czoło. Pierre! Z kieszeni krótkich, jeansowych
spodenek wyciągnęłam telefon, by wystukać szybką wiadomość. Do tej pory jeszcze
nie odczuwałam potrzeby korzystania z numeru do Wilkołaka.
> Wyjeżdżam na kilka dni. Paula
Na
odpowiedź nie musiałam długo czekać.
> Gdzie wyjeżdżasz? Z kim?
Pokręciłam
głową z uśmiechem. Kilka kosmyków opadło niesfornie na moje oczy. Zdmuchnęłam
je szybko. Nie powinien się tak bardzo interesować. Nie byliśmy parą. Uratował
mnie jedynie przed zakończeniem życia. Do tego spędziliśmy ze sobą kilka
zmysłowych, pełnych uniesienia chwil. No ale nic więcej nas ze sobą nie
łączyło. Uznałam więc, iż nie mam obowiązku odpowiadać na jego pytanie.
Po cudownych Katowicach (jak ja uwielbiam mieszkać w Angelo ;d) dzisiaj również święto! Yeah!
Podziwiam Paulę za cierpliwość, bo jeśli mój brat odezwałby się do mnie takim władczym tonem, to urwałabym mu łeb po samym kroczu!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMoże rzeczywiście ten wyjazd jakoś pomoże Pauli. Ty bardziej, że zawsze ma jakieś zajęcia w Bełchatowie. A po za tym może ten krótki pobyt z Bartkiem zbliży ich do siebie. W końcu są rodzeństwem i zawsze powinni móc na siebie liczyć ;)
OdpowiedzUsuńTen wyjazd może pomóc Pauli w przemyśleniu kilku spraw ale Bartek nie powinien też zbytnio naciskać.
OdpowiedzUsuńKurek mnie zdenerwował tym decydowaniem o życiu Pauli.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co by Bartek zrobił/pomyślał, gdyby wiedział przed czym uchronił ją Pujol.
Uwielbiam Wilkołaka *.*
Dobrze, że mu Paula nie odpisała. Niech nie czuje się za pewnie.
Ja wciąż myślę, że Francuz ma w tym jakiś interes
uwielbiam ;3
iśka
powiem tylko: Bartek, grabisz sobie ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale naprawdę mnie ucieszyło, że Bartek i Nela chyba są parą. Albo przynajmniej ze sobą kręcą. A ten tydzień w Bełchatowie na pewno będzie fajny. Skoro Paula sama przyznała, że lubi chodzić na treningi Skry i w ogóle, to myślę, że się jej przyda taki odpoczynek :) A Pierrowi nic się nie stanie, skoro przez tydzień potęskni. Choć ja bym pewnie dała się wciągnąć w jego smsową rozmowę :D
OdpowiedzUsuń