Głowa
pulsowała z bólu, a wszystkie zmysły wyostrzyły się niebezpiecznie. Każdy ruch
oraz szelest pościeli przyprawiał mnie o chęć nagłego poderwania się z łóżka i
ucieczki jak najdalej. Na całe szczęście zdrowy rozsądek już nie spał
uświadamiając mnie przy okazji, iż gwałtowny ruch podziała na moją niekorzyść.
Nie dość, że głowa eksploduje, zawartość żołądka podejdzie do gardła, kolano
zacznie pulsować z bólu dzięki naciągniętym szwom, to jeszcze powinnam liczyć
się z utratą przyjemności.
Postanowiłam
stopniowo przywrócić się rzeczywistości. Najpierw uchyliłam powieki, które były
ociężałe i nie miały najmniejszego zamiaru się podnosić. Jasne światło poranka
przedzierało się przez niezasłonięte żaluzje. Uniosłam dłoń, próbując chociaż
trochę osłonić oczy od słońca. Jęknęłam cicho, kiedy wspomnienia minionej nocy
powróciły. To nie było do mnie podobne. Nie dość, że zgodziłam się pójść do
mieszkania zupełnie obcego mężczyzny, to jeszcze spędziłam z nim upojną noc.
Próbowałam niczego nie żałować. Próbowałam jakoś siebie usprawiedliwiać, ale
brakowało argumentów. W dodatku już dawno powinnam skontaktować się z Nelą.
Musiała się o mnie martwić. Przy okazji prawie pewnym było, iż postawiła na
nogi całe miasto. Zaklęłam, chowając głowę pod kołdrę. Zupełnie tak, jakby to
miało mi pomóc uciec od – wiąż żywych – wspomnień.
Nozdrza
wypełnił zapach mocnej, aromatycznej kawy. To mnie pobudziło do bardziej
aktywnego działania. Zrzuciłam z siebie kołdrę. Po omacku odszukałam lekko
przydużą koszulkę, która była własnością Pierra. Grunt, że zakrywała co trzeba.
Palcami przeczesałam długie, brązowe włosy, które teraz były w opłakanym
stanie. I na co mi to wszystko było? Mogłam jedynie żałować, próbując przy tym
opanować rumieńce wstępujące na blade policzki.
Opuściłam
sypialnię, rozglądając się przy tym za swoimi ubraniami. Dość szybko
przekonałam się, iż dotarcie do nich nie będzie wcale takie proste. Były w
posiadaniu dumnego z siebie Francuza, który siedział przy kuchennym stole z
kubkiem parującej kawy w dłoniach. Czy ten czarujący uśmiech nigdy nie znika z
jego ust? Przewróciłam oczami zadowolona, że chociaż bokserki z koronkowym
wykończeniem nie znalazły się w jego posiadaniu.
- Przygotowałem śniadanie, ale
teraz to chyba przydałby się lunch – mruknął do siebie Pierre, chwilę później
pociągając łyk kawy. Na nic zdało się moje błagalne spojrzenie. Wyglądało na
to, iż po wspólnie spędzonej nocy nie jestem już mile widzianym gościem w tych
czterech ścianach.
Zerknęłam
na zegarek, a krew odpłynęła z mojej twarzy. Dochodziła trzynasta co oznaczało,
że za dwie i pół godziny powinnam stawić się na uczelni. Sesja wrześniowa była
istnym koszmarem oraz moją ostatnią deską ratunku. Chociaż straciłam nadzieję,
to jednak ostatni tydzień spędziłam na porządnym przygotowaniu się do egzaminu
z gramatyki rosyjskiej. Skoro w dalszym ciągu stąpałam po Ziemi, to wypadało
zjawić się na uczelni.
- Mogę prosić o swoje ubrania? –
Zapytałam, ze zniecierpliwieniem wyciągając dłoń w stronę Francuza.
- No nie wiem…
Droczyć
mu się zachciało.
- Trochę się spieszę na uczelnię.
Oddasz mi te ubrania, albo pożyczam twoją koszulkę i idę.
- Droga wolna.
Zmrużyłam
powieki, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do przedpokoju. Nie tylko Pierre
potrafi zaskakiwać. Miałam zaprezentować nowe oblicze Pauli Kurek, więc jeśli
nadarzała się ku temu okazja, nie było sensu jej marnować. Zadarłam głowę, na
bose stopy wciągając Conversy. Musiałam uważać, by przypadkiem się nie schylać
za bardzo. Szwy ciągnęły nieprzyjemnie, powodując przy tym falę przejmującego bólu.
Naciągnęłam koszulkę trochę bardziej i teraz sięgała mi do połowy uda. Już
miałam przekręcić zamek by wyjść, ale sylwetka Francuza mi to uniemożliwiła.
- Nie wygłupiaj się – warknął,
wciskając mi do rąk ubrania. – Ubierz się, a na uczelnię cię podrzucę.
- Obejdzie się – prychnęłam.
Doprowadzenie
się do porządku zajęło mi nieco ponad czterdzieści minut. Po tym czasie
pożegnałam się z Francuzem i szybkim krokiem ruszyłam do domu, w głowie
układając odpowiednie słowa wytłumaczenia. Spodziewałam się, że Nela będzie
rzucać we mnie czym tylko popadnie. Nie przypuszczałam natomiast, iż zadzwoni
do mojego brata, który powitał mnie wściekłym, mrożącym krew w żyłach
spojrzeniem.
- Jesteś idiotką – mruknął,
wciągając mnie do środka. Nie przejął się głośnym syknięciem, które spowodowane
było bólem w kolanie. – Twoja przyjaciółka odchodziła od zmysłów. Masz
szczęście, że nie zadzwoniła do rodziców, ani na policję. Zadzwoniła do mnie
cała roztrzęsiona.
- Bartek, weź się zamknij –
warknęłam, odpychając brata od siebie. Ruszyłam w stronę mojego pokoju z
zamiarem przygotowania się do egzaminu. Witczak był profesorem starej daty.
Pojawienie się w codziennym ubiorze nie wchodziło w rachubę. Biała bluzka,
czarna spódnica i buty na obcasie.
- Co się z tobą stało? – Zapytał
brat, odwracając się w chwili, kiedy zmieniałam bluzkę. Przeglądając się w
lustrze stwierdziłam, że lepiej będzie zmienić stanik, który nieznacznie
ucierpiał podczas nocnych igraszek. – Paula, gdzie podziała się ta przemiła
dziewczyna?
- Może postanowiła się zmienić?
Pociągnęłam
rzęsy czarnym tuszem, na usta nałożyłam bezbarwny błyszczyk. Dekolt spryskałam
ulubionymi perfumami, które notabene dostałam od Bartka na dwudzieste pierwsze
urodziny. Z szafy wyciągnęłam buty na dziesięciocentymetrowym obcasie. To nie
było w moim stylu. Zdecydowanie lepiej czułam się w trampkach, luźnych jeansach
oraz koszulach w kratę. Ale bycie poważną studentką na poważnej uczelni ponoć
do czegoś zobowiązuje.
- Paula Kurek nigdy nie chciała
się zmieniać – stwierdził Bartek, układając swoje wielkie dłonie na moich
kościstych ramionach. Przyjrzałam się uważnie naszemu odbiciu w lustrze. On:
dwumetrowy, dobrze zbudowany mężczyzna o brązowych włosach i błękitnych
tęczówkach. Ja: drobna dziewczyna mierząca zaledwie sto sześćdziesiąt pięć
centymetrów. Włosy oraz oczy pozostały te same. Różnic między nami było mniej
więcej tyle samo co podobieństw.
- Muszę jechać na zaliczenie –
mruknęłam, wyplątując się z braterskiego uścisku. – Możesz już sobie wracać do
Bełchatowa, gdzie żyjesz długo i szczęśliwie.
- Paula ja…
- Wszystko rozumiem, Bartek.
Wszystko.
Zarzuciłam
torebkę na ramię, wcześniej wyjmując z niej paczkę mentolowych slimów. O dziwo
brat nie spojrzał na mnie krytycznie. Dobrze, że chociaż ten nowy szczegół w
moim życiu zaakceptował. Sam przecież nie był chodzącym ideałem. Właściwie to
powinien być ostatnią osobą na Ziemi, która powinna mnie pouczać oraz prawić
morały.
Po
dwóch godzinach nieznośnego oczekiwania oraz niepewności mogłam odetchnąć z
ulgą. Egzamin zaliczony na ocenę dostateczną. Może to nie szczyt marzeń, ale
najważniejsze, że się udało. Już miałam zamiar wykręcić numer do Izy, kiedy na
parkingu przed uczelnią dostrzegłam znajomy samochód. Jego właściciel opierał
się niedbale o maskę, uśmiechając się przy tym nonszalancko.
- Co ty tu robisz?
Pierre, lubię Cię ;*
OdpowiedzUsuńCzyżby Pierre przyjechał po Paulę? :) Bartek martwi się o Paulę w końcu to jego siostra ale panna Kurek jest już dużą dziewczynką i wie co robi:)
OdpowiedzUsuńNa razie wszystko jest bardzo tajemnicze. Co tak źle wpłynęło na Paulę, że się zmieniła i o co chodzi w stosunkach z Bartkiem. No jakie plany ma Pierre!
OdpowiedzUsuńOj Paula, Paula. Nie do końca rozumiem co się z nią dzieje? Zmienia się jak w kalejdoskopie, a ja przez to odnoszę wrażenie, ze ona się zagubiła. Może rozmowa z Bartkiem, a może z Izą lub z Pierrem coś by jej pomogła. Sama na pewno sobie ze wszystkim nie poradzi.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Obstawiam, że pod uczelnią czekał na nią Pierre, innej opcji nie ma. ; )
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Pozdrawiam. ; )
Pujol tak łatwo jak widać nie da zapomnieć Pauli o sobie. Spędzenie takie niezaplanowanej nocy wspólnie i poranna pobudka zawsze jest niezręczna, nawet jak wcześniej ktoś zna się "x" czasu. I tak obyło się bez większych scen czy histerii, raczej było zabawnie. Paula i Bartek rodzeństwo które zdecydowanie bardzo się od siebie różni i to nie chodzi i o odmienność fizyczną ,ale to jak się im w życiu wiedzieć i co il los dał. Bartek może mieć wszystko na skinienie, Paula uczy się żyć każdego dnia na nowo
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu zupełnie przypadkowo i bardzo cieszę się z tego powodu ;) Twoje opowiadanie jest świetne, trochę inne niż wszystkie inne i to jest właśnie fajne ;) A co do rozdziału tu myślę, że Pierre tak łatwo nie odpuści i będzie chciał utrzymać kontakt z Paulą;) Czekam na następny i zapraszam do mnie: http://mydlo--powidlo.blogspot.com/ Pozdrawiam :**
OdpowiedzUsuń