Z
zaskoczeniem odkryłam, że Francuz mieszka całkiem niedaleko mnie. Dzieliły nas
zaledwie trzy klatki, dwie minuty spokojnego marszu, kilkadziesiąt stopni.
Przez krótką chwilę pomyślałam o tym, że powinnam pobiec do Neli i powiedzieć,
że wszystko jest w porządku. Szybko jednak zdusiłam w sobie poczucie obowiązku.
Potrzebowałam znaleźć się w zupełnie innym towarzystwie. Najbliższych kilka
godzin miałam spędzić z człowiekiem, którego nie znałam. W jego mieszkaniu. Nie
było to do mnie podobne, ale najwidoczniej przyszedł czas na poważne zmiany w
życiu dobrze ułożonej dziewczyny. Jeśli nie było mi dane zakończyć życie
przepełnione bólem będę musiała sprawić, by żywot tych, którzy się do tego
przyczynili stał się jeszcze gorszy. Zemsta jest słodka i najlepiej smakuje na
zimno.
Błogosławiłam
wynalazcę wind. Dzięki temu nie musiałam pokonywać na pieszo drogi na trzecie
piętro. Istniała całkiem realna obawa, iż szwy mogą tego nie wytrzymać. Lekarz
zalecił oszczędzanie nogi. Zerwanie szwów oraz ponowne otwarcie rany było w tej
chwili ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę. No, może jednak przedostatnią.
Przekroczyłam
próg mieszkania Pierra z nutą obawy i niepewności. Do tej pory nie wspominał
nawet słowem o swojej dziewczynie, czy żonie. Nie oznaczało to jednak, iż ktoś
taki w jego życiu nie istnieje. Zaciągnęłam się powietrzem, w którym czuć było
jedynie przyjemną woń męskich perfum. Cicho odetchnęłam z ulgą, co mężczyzna
musiał opatrznie zrozumieć. Wciągnął mnie szybko do salonu, posadził na kanapie
i prosił, bym nie ruszała się z miejsca. Byłam lekko zaskoczona, kiedy zaczął
rozwiązywać sznurowadła moich Conversów. Przez ostatnią godzinę zdążyłam się
przekonać, że protesty w tym przypadku zupełnie nie mają sensu. Kiedy trampki
spokojnie spoczywały w przedpokoju, rozsiadłam się na kanapie nieco wygodniej,
układając poszkodowaną nogę na niewielkim stoliku stojącym w odpowiedniej
odległości. A Francuz znów nie spiorunował mnie wściekłym spojrzeniem. Skąd w
jednym człowieku bierze się tyle cierpliwości do wnerwiających nawyków innych
ludzi? Miałam całą noc na to, by się czegoś o nim dowiedzieć.
- Chcesz się czegoś napić? –
Zapytał, wymownie patrząc na butelkę czerwonego wina, które trzymał w dłoni. Z
uwagi na środki przeciwbólowe nie powinnam się zgadzać, ale potrzebowałam
czegoś na rozluźnienie. Skinęłam potakująco głową. – Dobry wybór. Przywiezione
prosto z francuskich winnic.
- Tak, cudownie.
Wrócił
do kuchni po dwa kieliszki. Właściwie co za różnica, skoro picie prosto z
butelki jest zdecydowanie bardziej po studencku. Przywykłam. Wiele imprez
spędziłam przecież na samotnym sączeniu alkoholu w kącie pokoju. Byłam zwykłą,
szarą myszką. Nie wyróżniałam się niczym. Może z wyjątkiem dobrych ocen, które
w ostatnim semestrze poleciały na łeb. Groziło mi wywalenie ze studiów i
jedynie zbliżające się, wrześniowe terminy mogły mnie ocalić.
- Nie powinnaś do kogoś
zadzwonić? – Pierre zajął miejsce obok mnie, a pod nos podsunął kieliszek
wypełniony czerwonym winem, które przyjemnie pachniało. Podobnie z resztą, jak
i Wilkołak. Pociągnęłam niewielki łyk czując, jak powoli się rozpływam. –
Paula, zapytałem o coś.
- Nie chcę do nikogo dzwonić. Daj
mi spokój.
- No i znów ten nieuprzejmy ton.
– Mężczyzna przewrócił oczami, chwytając między palce kosmyk moich brązowych
włosów. Poczułam przyjemny ucisk w okolicach żołądka. Szybko zdławiłam w sobie
to uczucie, upijając kolejne łyki wina.
Przez
kilkanaście minut siedzieliśmy w zupełnie niekrępującej nas ciszy. Zdawało mi
się, że Pierre zupełnie bezwiednie bawi się moimi włosami. Nie było to
uciążliwe, ale kontakt z płcią przeciwną od jakiegoś czasu był dla mnie dość trudny.
Więc dlaczego, do cholery, nie mogłam odtrącić jego ręki? Rozmyślania nad tym
umilałam sobie wspomnieniami sprzed dwóch godzin. Stałam wtedy na krawędzi
dachu, gotowa by skoczyć. Odliczając ogarniało mnie uczucie euforii. I wszystko
wróciło do punktu wyjścia.
- Dlaczego mnie ratowałeś? –
Pytanie padło prawie bezgłośnie, ale mimo to Francuz drgnął. – Co robiłeś na
drugim końcu miasta?
- Myślałem, że to raczej ja będę
prowadzić przesłuchanie – skrzywił się, wodząc teraz opuszkiem palca wskazującego
po krawędzi kieliszka. – Jeśli powiem, iż to opatrzność sprowadziła mnie w
tamte rejony, to uwierzysz?
- Mam inne wyjście?
- Na inną odpowiedź się nie
wysilę.
- W takim razie odpowiedź na
jedno pytanie zaliczona – starałam się uśmiechnąć, ale jestem bardziej niż
pewna, że wyszło dość niemrawo. – A co z pierwszym pytaniem?
Pierre
podniósł się z kanapy i przeszedł się kilka razy po salonie. Puchaty dywan za
każdym razem odkształcał się na krótką chwilę. Nie spuszczałam wzroku z
Francuza. Był dobrze zbudowany. Pod dopasowaną koszulką rysowały się mięśnie. W
jasnym świetle zorientowałam się, iż ułożenie włosów nie jest kwestią
stylizacji z wykorzystaniem tony żelu. Zapewne od tygodni nie uraczyły dotyku
grzebienia czy szczotki. Szaro-zielone tęczówki błądziły po pomieszczeniu,
zatrzymując się na mnie co jakiś czas.
- Dziewczyno, poszczęściło się
tobie. Czy musisz wszystko wiedzieć?
- Nie chciałam byś mnie ratował.
Nie prosiłam o to!
Niewiele
czasu zabrało mu pokonanie dzielącej nas odległości. Jego wielkie dłonie ujęły
moje policzki. Były gorące, ale delikatnie w dotyku. Przymknęłam powieki
czekając na to, co za chwilę nastąpi. Czułam jego oddech na swoich ustach.
Przyjemne dreszcze przebiegły wzdłuż kręgosłupa.
- Jeśli nie prosiłaś, to co tutaj
robisz? Możesz wyjść, wrócić na ten budynek i skoczyć. Droga wolna.
Zdecydowanie
nie tego się spodziewałam. Ugryzłam się w ostatniej chwili w język, nie chcąc
mu przypominać, że to przecież przez niego moja próba samobójcza zakończyła się
fiaskiem. Spojrzałam prosto w oczy Francuza. Nie zmienił zdania. Na ustach
zbłądził delikatny uśmiech, a w szarych tęczówkach tliło się coś
niebezpiecznego, złego. Spodobało mi się to.
- Drugi raz nie zbiorę się już na
odwagę – przyznałam szczerze, co najwidoczniej ucieszyło Pierra. Odsunął się
ode mnie i powrócił na swoje miejsce. – Więc jaki jest twój plan?
- Na to jeszcze przyjdzie
odpowiednia pora, mon cher.
Do
naszych kieliszków rozlał resztę wina. Zapewne to właśnie procenty rozwiązały
mój język oraz skłoniły do bardzo osobistych zwierzeń. Opowiedziałam o studiach
na kierunku filologia rosyjska. Pierre wypytywał o szczegóły. Chciał wiedzieć,
jak wygląda życie na uniwersytecie. Z jednego tematu przeskoczyłam na kolejny.
Opowieści o moich przyjaciołach nie były barwne. Wyrzuciłam również całą złość
związaną z Nelą, która lubiła kontrolować mnie na każdym kroku. A przecież nie
była moją siostrą, ani tym bardziej matką!
Pierre kiwał
co jakiś czas głową ze zrozumieniem, przysuwając się do mnie. Nie krępowała
mnie ta bliskość. Już dawno przekroczył sferę intymności i wszedł w moje życie
ze swym szelmowskim uśmiechem, fryzurą wilkołaka oraz złowrogim błyskiem w oku.
Nie protestowałam kiedy jego wargi znalazły drogę do moich ust. Ciało wygięło
się w łuk pod wpływem każdej subtelnej pieszczoty. Drogę do sypialni wyściełały
elementy naszej garderoby, której pragnęliśmy pozbyć się jak najszybciej. A
później? Później cisza w mieszkaniu przerywana była już tylko cichymi jękami.
Pierre zastosował bardzo ciekawą terapię. Leczenie zaburzeń psychicznych seksem:). Ja skakać z niczego nie zamierzam ale na taką terapię mam chęć...
OdpowiedzUsuńhttp://mynieistniejemy.blogspot.com/
Nie wiem jak zwykle co napisać..
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział oczywiście : )
Czekam na więcej.
Pozdrawiam. : )
Cały czas zastanawia mnie dlaczego Pierre chce pomóc Pauli? Ma jakiś powód, ale puki co nie chce nic powiedzieć, ale mam nadzieje, że niedługo to się wyjaśni ;)
OdpowiedzUsuńbardzo miła terapia, Pierre, bardzo!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego ze tak szybko trafią do łóżka, ale podoba mi się to choć pewnie rano Paula będzie żałować. Pierre jest dla mnie totalną zagadką i chyba dla Pauli też długo nią pozostanie. Ta wymijająca odpowiedź co robił na tym dachu, przecież po coś się tam zjawił. Ja w opatrzność nie wierzę. Paulina się przed nim otworzyła a on no właśnie, czego on od niej chce?
OdpowiedzUsuńWow :-) Przyznam,że Pierre zastosował ciekawą i szybką terapię ale coś mi się wydaje,że Paula może nie być zachwycona porankiem. Nie chodzi mi o to,że Francuz się nie postarał ale o to,że dziewczyna będzie żałowała.
OdpowiedzUsuńa mnie tu jeszcze nie było? To nie do pomyślenia !
OdpowiedzUsuńZapomniałam, że mam skomentować. Głupi telefon ;<
będzie krótko:
Pierre jest kochany. No wilkołak no <3 kupił mnie o.
Mimo, że trochę go nie ogarniam .
Mam nadzieję, że nie będzie tego żałowała. Ona nie myśli teraz racjonalnie.