17 czerwca 2013

Rozdział 2



            Z zaskoczeniem odkryłam, że Francuz mieszka całkiem niedaleko mnie. Dzieliły nas zaledwie trzy klatki, dwie minuty spokojnego marszu, kilkadziesiąt stopni. Przez krótką chwilę pomyślałam o tym, że powinnam pobiec do Neli i powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Szybko jednak zdusiłam w sobie poczucie obowiązku. Potrzebowałam znaleźć się w zupełnie innym towarzystwie. Najbliższych kilka godzin miałam spędzić z człowiekiem, którego nie znałam. W jego mieszkaniu. Nie było to do mnie podobne, ale najwidoczniej przyszedł czas na poważne zmiany w życiu dobrze ułożonej dziewczyny. Jeśli nie było mi dane zakończyć życie przepełnione bólem będę musiała sprawić, by żywot tych, którzy się do tego przyczynili stał się jeszcze gorszy. Zemsta jest słodka i najlepiej smakuje na zimno.
            Błogosławiłam wynalazcę wind. Dzięki temu nie musiałam pokonywać na pieszo drogi na trzecie piętro. Istniała całkiem realna obawa, iż szwy mogą tego nie wytrzymać. Lekarz zalecił oszczędzanie nogi. Zerwanie szwów oraz ponowne otwarcie rany było w tej chwili ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę. No, może jednak przedostatnią.
            Przekroczyłam próg mieszkania Pierra z nutą obawy i niepewności. Do tej pory nie wspominał nawet słowem o swojej dziewczynie, czy żonie. Nie oznaczało to jednak, iż ktoś taki w jego życiu nie istnieje. Zaciągnęłam się powietrzem, w którym czuć było jedynie przyjemną woń męskich perfum. Cicho odetchnęłam z ulgą, co mężczyzna musiał opatrznie zrozumieć. Wciągnął mnie szybko do salonu, posadził na kanapie i prosił, bym nie ruszała się z miejsca. Byłam lekko zaskoczona, kiedy zaczął rozwiązywać sznurowadła moich Conversów. Przez ostatnią godzinę zdążyłam się przekonać, że protesty w tym przypadku zupełnie nie mają sensu. Kiedy trampki spokojnie spoczywały w przedpokoju, rozsiadłam się na kanapie nieco wygodniej, układając poszkodowaną nogę na niewielkim stoliku stojącym w odpowiedniej odległości. A Francuz znów nie spiorunował mnie wściekłym spojrzeniem. Skąd w jednym człowieku bierze się tyle cierpliwości do wnerwiających nawyków innych ludzi? Miałam całą noc na to, by się czegoś o nim dowiedzieć.
- Chcesz się czegoś napić? – Zapytał, wymownie patrząc na butelkę czerwonego wina, które trzymał w dłoni. Z uwagi na środki przeciwbólowe nie powinnam się zgadzać, ale potrzebowałam czegoś na rozluźnienie. Skinęłam potakująco głową. – Dobry wybór. Przywiezione prosto z francuskich winnic.
- Tak, cudownie.
            Wrócił do kuchni po dwa kieliszki. Właściwie co za różnica, skoro picie prosto z butelki jest zdecydowanie bardziej po studencku. Przywykłam. Wiele imprez spędziłam przecież na samotnym sączeniu alkoholu w kącie pokoju. Byłam zwykłą, szarą myszką. Nie wyróżniałam się niczym. Może z wyjątkiem dobrych ocen, które w ostatnim semestrze poleciały na łeb. Groziło mi wywalenie ze studiów i jedynie zbliżające się, wrześniowe terminy mogły mnie ocalić.
- Nie powinnaś do kogoś zadzwonić? – Pierre zajął miejsce obok mnie, a pod nos podsunął kieliszek wypełniony czerwonym winem, które przyjemnie pachniało. Podobnie z resztą, jak i Wilkołak. Pociągnęłam niewielki łyk czując, jak powoli się rozpływam. – Paula, zapytałem o coś.
- Nie chcę do nikogo dzwonić. Daj mi spokój.
- No i znów ten nieuprzejmy ton. – Mężczyzna przewrócił oczami, chwytając między palce kosmyk moich brązowych włosów. Poczułam przyjemny ucisk w okolicach żołądka. Szybko zdławiłam w sobie to uczucie, upijając kolejne łyki wina.
            Przez kilkanaście minut siedzieliśmy w zupełnie niekrępującej nas ciszy. Zdawało mi się, że Pierre zupełnie bezwiednie bawi się moimi włosami. Nie było to uciążliwe, ale kontakt z płcią przeciwną od jakiegoś czasu był dla mnie dość trudny. Więc dlaczego, do cholery, nie mogłam odtrącić jego ręki? Rozmyślania nad tym umilałam sobie wspomnieniami sprzed dwóch godzin. Stałam wtedy na krawędzi dachu, gotowa by skoczyć. Odliczając ogarniało mnie uczucie euforii. I wszystko wróciło do punktu wyjścia.
- Dlaczego mnie ratowałeś? – Pytanie padło prawie bezgłośnie, ale mimo to Francuz drgnął. – Co robiłeś na drugim końcu miasta?
- Myślałem, że to raczej ja będę prowadzić przesłuchanie – skrzywił się, wodząc teraz opuszkiem palca wskazującego po krawędzi kieliszka. – Jeśli powiem, iż to opatrzność sprowadziła mnie w tamte rejony, to uwierzysz?
- Mam inne wyjście?
- Na inną odpowiedź się nie wysilę.
- W takim razie odpowiedź na jedno pytanie zaliczona – starałam się uśmiechnąć, ale jestem bardziej niż pewna, że wyszło dość niemrawo. – A co z pierwszym pytaniem?
            Pierre podniósł się z kanapy i przeszedł się kilka razy po salonie. Puchaty dywan za każdym razem odkształcał się na krótką chwilę. Nie spuszczałam wzroku z Francuza. Był dobrze zbudowany. Pod dopasowaną koszulką rysowały się mięśnie. W jasnym świetle zorientowałam się, iż ułożenie włosów nie jest kwestią stylizacji z wykorzystaniem tony żelu. Zapewne od tygodni nie uraczyły dotyku grzebienia czy szczotki. Szaro-zielone tęczówki błądziły po pomieszczeniu, zatrzymując się na mnie co jakiś czas.
- Dziewczyno, poszczęściło się tobie. Czy musisz wszystko wiedzieć?
- Nie chciałam byś mnie ratował. Nie prosiłam o to!
            Niewiele czasu zabrało mu pokonanie dzielącej nas odległości. Jego wielkie dłonie ujęły moje policzki. Były gorące, ale delikatnie w dotyku. Przymknęłam powieki czekając na to, co za chwilę nastąpi. Czułam jego oddech na swoich ustach. Przyjemne dreszcze przebiegły wzdłuż kręgosłupa.
- Jeśli nie prosiłaś, to co tutaj robisz? Możesz wyjść, wrócić na ten budynek i skoczyć. Droga wolna.
            Zdecydowanie nie tego się spodziewałam. Ugryzłam się w ostatniej chwili w język, nie chcąc mu przypominać, że to przecież przez niego moja próba samobójcza zakończyła się fiaskiem. Spojrzałam prosto w oczy Francuza. Nie zmienił zdania. Na ustach zbłądził delikatny uśmiech, a w szarych tęczówkach tliło się coś niebezpiecznego, złego. Spodobało mi się to.
- Drugi raz nie zbiorę się już na odwagę – przyznałam szczerze, co najwidoczniej ucieszyło Pierra. Odsunął się ode mnie i powrócił na swoje miejsce. – Więc jaki jest twój plan?
- Na to jeszcze przyjdzie odpowiednia pora, mon cher.
            Do naszych kieliszków rozlał resztę wina. Zapewne to właśnie procenty rozwiązały mój język oraz skłoniły do bardzo osobistych zwierzeń. Opowiedziałam o studiach na kierunku filologia rosyjska. Pierre wypytywał o szczegóły. Chciał wiedzieć, jak wygląda życie na uniwersytecie. Z jednego tematu przeskoczyłam na kolejny. Opowieści o moich przyjaciołach nie były barwne. Wyrzuciłam również całą złość związaną z Nelą, która lubiła kontrolować mnie na każdym kroku. A przecież nie była moją siostrą, ani tym bardziej matką!
Pierre kiwał co jakiś czas głową ze zrozumieniem, przysuwając się do mnie. Nie krępowała mnie ta bliskość. Już dawno przekroczył sferę intymności i wszedł w moje życie ze swym szelmowskim uśmiechem, fryzurą wilkołaka oraz złowrogim błyskiem w oku. Nie protestowałam kiedy jego wargi znalazły drogę do moich ust. Ciało wygięło się w łuk pod wpływem każdej subtelnej pieszczoty. Drogę do sypialni wyściełały elementy naszej garderoby, której pragnęliśmy pozbyć się jak najszybciej. A później? Później cisza w mieszkaniu przerywana była już tylko cichymi jękami.

7 komentarzy:

  1. Pierre zastosował bardzo ciekawą terapię. Leczenie zaburzeń psychicznych seksem:). Ja skakać z niczego nie zamierzam ale na taką terapię mam chęć...
    http://mynieistniejemy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem jak zwykle co napisać..
    Świetny rozdział oczywiście : )
    Czekam na więcej.
    Pozdrawiam. : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Cały czas zastanawia mnie dlaczego Pierre chce pomóc Pauli? Ma jakiś powód, ale puki co nie chce nic powiedzieć, ale mam nadzieje, że niedługo to się wyjaśni ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo miła terapia, Pierre, bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie spodziewałam się tego ze tak szybko trafią do łóżka, ale podoba mi się to choć pewnie rano Paula będzie żałować. Pierre jest dla mnie totalną zagadką i chyba dla Pauli też długo nią pozostanie. Ta wymijająca odpowiedź co robił na tym dachu, przecież po coś się tam zjawił. Ja w opatrzność nie wierzę. Paulina się przed nim otworzyła a on no właśnie, czego on od niej chce?

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow :-) Przyznam,że Pierre zastosował ciekawą i szybką terapię ale coś mi się wydaje,że Paula może nie być zachwycona porankiem. Nie chodzi mi o to,że Francuz się nie postarał ale o to,że dziewczyna będzie żałowała.

    OdpowiedzUsuń
  7. a mnie tu jeszcze nie było? To nie do pomyślenia !
    Zapomniałam, że mam skomentować. Głupi telefon ;<
    będzie krótko:
    Pierre jest kochany. No wilkołak no <3 kupił mnie o.
    Mimo, że trochę go nie ogarniam .
    Mam nadzieję, że nie będzie tego żałowała. Ona nie myśli teraz racjonalnie.

    OdpowiedzUsuń